Podhalańskie Mikołajki z Go! Duster

Podhalańskie Mikołajki z Go! Duster

W krainie tysiąca i jednej nocy z Go! Duster

9/01/2021

[Artykuł przeczytasz w 9 min.]

Po opadających emocjach okołoświątecznych postanowiliśmy wrócić do mikołajkowych wydarzeń z grudnia ubiegłego roku. Wprawdzie brzmi bardzo odlegle, ale tak naprawdę Podhalańskie Mikołajki miały miejsce zaledwie miesiąc temu.

Czekaliśmy i zwlekaliśmy, bo wiemy, że przebijanie świątecznej atmosfery nawet najbardziej wystrzałowym, wyjątkowym i smakowitym wydarzeniem w postaci choćby Podhalańskich Mikołajek jest równoznaczne z porywaniem się z motyką na Słońce. Wprawdzie można, ale efekt końcowy znany i z góry skazany na klęskę.

Nie zmienia to jednak faktu, że atmosferę, którą mieliśmy okazję poczuć na Podhalu, obcując z góralskimi klimatami, zażywając pysznych lokalnych przysmaków oraz próbując zaledwie odrobiny miejscowych obyczajów i tradycji, nie da się porównać z czymkolwiek innym. Było niepowtarzalnie. Jednak od początku i po kolei.

Zasiedmiogórogród, czyli dosyć daleko

Kieruj się na Południe

Nie samym halnym

Mała Rumunia na Podhalu

W krainie błota i pomarańczy

ZASIEDMIOGÓROGRÓD, CZYLI DOSYĆ DALEKO

Dla jednych bliżej, dla innych dalej, dla jeszcze innych zdecydowanie dalej. Jednak, gdy łączy pasja i zamiłowanie do auta, zwiedzania, odkrywania nowych tras, nowych możliwości, poznawania nowych ludzi (tak samo pozytywnie zakręconych) i poszerzania horyzontów, to odległość przestaje mieć znaczenie. Niektórzy z Dusterowiczów pokonali naprawdę porządny kawał drogi, bo ponad 800 kilometrów, by dotrzeć na miejsce spotkania, by poznać innych chętnych i spragnionych nowych wrażeń. Jedni wędrowali w pojedynkę, inni zaś w towarzystwie serdecznych i zaufanych przyjaciół. Ot choćby przysłowiowego i wyimaginowanego „Wojtka z Kaszub” (prawie jak Jurand ze Spychowa, ale też bardzo zacnie).

Zapewne pokonywaliście razem z bohaterami bajki „Shrek” drogę do Zasiedmiogórogrodu. Dreszczyk emocji i niepewność tego, co przeżyjemy na miejscu. Otóż, w tym przypadku było bardzo podobnie. Były góry na horyzoncie, i nie tylko Karpaty, ale również Świętokrzyskie. A jeśli podróż była w towarzystwie zdecydowanie młodszych Dusterowiczów i Dusterowiczek, to na pewno nie zabrakło i innych atrakcji. Choćby wybitnego i powracającego bumerangiem w towarzystwie echa pytania: „Daleko jeszcze?”. Zabrakło jedynie palm i przejazdu aleją z domkami gwiazd po obu stronach jezdni. Choć po Podhalańskich Mikołajkach może się okazać, że lokalna społeczność zrobi takową aleję (bez nieruchomości, ale z gwiazdami na chodnikach) na naszą cześć.

Przeczytaj również: Relacje z innych podróży Grupowiczów Go! Duster

KIERUJ SIĘ NA POŁUDNIE

Brak palm zdecydowanie zaskoczył, szczególnie, patrząc na to, że podróżowaliśmy na południe. Z innej strony morze, piasek i podobno ciepłe słoneczne promienie mamy na północy. Zatem chyba wszystko tak, jak należy i wszystko na swoich miejscach. Stąd i śnieg na południu absolutnie nie powinien dziwić. W zasadzie, to nawet nie dziwił i był mile widziany i pożądany, a nawet zamawiany. Jednak pogoda lubi zmieniać plany i stwierdziła, że halny w tym przypadku będzie zdecydowanie na miejscu. Jak postanowiła, tak zrobiła. Trudno, taki podobno mamy klimat.

NIE SAMYM HALNYM

Nie samym ciepłym i niezwykle porywistym halnym przywitała nas Szczawnica, bo wśród porozrzucanych, gdzie wzrok sięga, drewnianych i urokliwych domków, znalazł się ten buchający żarem jeden, który przygarnął na kilka nocy niektóre z naszych załóg i nie dał zamarznąć. Śmiało można nawet powiedzieć, że test wytrzymałościowy rozgrzewany do czerwoności piec we wspomnianym domku przeszedł na 150%. Można nawet było poznać wszystkie uroki suchej sauny, nie zażywając jej. Na pewno jednak wrócimy tam, gdyż nowo zawarte znajomości otworzyły multum możliwości do dalszych ciekawych wypraw.

MAŁA RUMUNIA NA PODHALU

Nikt specjalnie nie zastanawiał się nad tym, gdzie dotrzemy Dusterami już za jeden-dwa dni, by stamtąd rozpocząć podbój wzgórz, dolin, wzniesień i po prostu gór, z napędem na 2, na 4, a nawet na 8. Wszystko zaplanowaliśmy, zatem zaskoczenia raczej nie mogło być. Jednak zaskoczeniem było to, że miejscowość, w której spędziliśmy Podhalańskie Mikołajki, wracając po całodniowych wojażach Dusterami, jak się okazuje może mieć sporo wspólnego z Wołochami i Rumunią.

Ciekawy zbieg okoliczności, podświadomość organizatorów czy duch Rumunii, kryjący się w Dusterach, który bliżej Karpat ma w zwyczaju budzić się ze snu? Nie wiemy co dokładnie doprowadziło do tego, że wybraliśmy na przystanek miejscowość Murzasichle, ale na pewno wiemy, że nazwa tej miejscowości absolutnie nie jest niemiecka, na co mogłaby wskazywać wymowa. Na pewno do dzisiaj w mieszkańcach tej miejscowości cieknie prawołoska krew. Przynajmniej taką mamy nadzieję.

W KRAINIE BŁOTA I POMARAŃCZY

Nie planowaliśmy i nie planujemy przynudzać i opowiadać kolejną, zapewne „ckliwą” historię o tym jak fajnie było na Podhalańskich Mikołajkach. O tym, jak przyjemnie i, niestety, szybko zleciał czas na odkrywaniu, na zwiedzaniu, na zdobywaniu i podbijaniu cięższych terenów, które zamiast zaśnieżonych okazały się być bardziej błotniste i mokre (co wyszło na plus). Niemniej jednak cieszymy się, że ze zlotu na zlot do grona chętnych, którzy chcą i dążą do poznania się na żywo dołącza coraz więcej Grupowiczów. Dustery, te z napędem 4×4, rzecz jasna, czuły się w takich warunkach jak u siebie. W końcu błotnisty żywioł nie robi na tych autach dużego wrażenia. Choć wspomnieć warto, że błoto było naprawdę lepkie. Bardziej pod górkę mieli przednio napędowcy. Jednak przy wsparciu i otoczeni troskliwą pomocą Dusterowiczów i Dusterowiczek z napędem na 4 błoto udało się wyrolować. Rozeznanie terenu na pewno nie poszło w las i cząstka lepkiej podhalańskiej ziemi powędrowała we wszystkie zakątki Polski na podwoziach i nadwoziach uczestników wyprawy, gdzie w niektórych przypadkach zatrzymała się na dłużej.

Patrz w lusterka… drogowcy są wszędzie

Pomimo przychylnie nastawionego otoczenia i wspaniałej atmosfery, w oczach lokalnych drogowców, których spotykaliśmy dosyć często, dało się zauważyć antagonistyczny promyk. Ciężko było wywnioskować, co go wywoływało. Staraliśmy się nie badać sprawy zbyt dokładnie i nie zgłębiać tematu, szczególnie, w sytuacji większych skupisk drogowców dookoła. Niemniej jednak udało się prześledzić pewną tendencję. Bardziej upodobali sobie kaszubskie kolory oraz rejestracje z Pomorza. Mamy pewne spostrzeżenia i podejrzenia i nie zmierzają one, absolutnie, w kierunki słodkich kaszubskich truskawek. Sprawa, bez wątpienia, wymaga wyjaśnienia.

Gubałówka, Zakopane i inne atrakcje

Pomimo niezbyt sprzyjających warunków pogodowych (pogoda uśmiechnęła się porządnie dopiero w Mikołajki) – halnego, topniejącego śniegu i odrobiny deszczu, udało nam się podbić, świecącą pustkami, Gubałówkę. Przy czym bez większego wsparcia Dusterów. Było też wieczorne zwiedzanie innych okolic, w tym okolic Zakopanego.

Wieczorne rozmowy, opowieści i historie, pełne przyjemnych oparów, uśmiechów i przyjaznych spojrzeń idealnie dopełniły konna przejażdżka z napędem na 8 (a nawet 16) kopyt i nieco skrócone z uwagi na warunki pogodowe (lecz niemniej przyjemne) ognisko. Radośnie skwierczące na drucianych kijach kiełbaski, nie da się ukryć, poprawiają humor (bardzo ciekawe zjawisko). Zresztą tak samo jak bliższa pogadanka z lokalnymi mieszkańcami. Ot choćby miejscowym człowiekiem-orkiestrą – panem Wojtkiem.

Co poniektórzy nawet próbowali zawrzeć transakcje wiązane na niezłe hektary ziemi (raczej nie tej z Podhala). Negocjacje handlowe jednak nie zostały ostatecznie rozwiązane. Przewidywana jest kolejna tura rozmów. Możliwe, że podczas kolejnego spotkania, np. w Murzasichle.

Kawałeczek nieba… w gębie

Poza miejscowymi smakołykami mieliśmy okazję spróbować również tych z innych regionów Polski. Niektóre, dzięki jednemu z Grupowiczów oraz Fundacji Zyty Górnej, przywędrowały z Kaszub i były mocno truskawkowe, z naciskiem na truskawkowe. Choć na „mocno” też można zrobić nacisk.

Pomarańcze nie z tej ziemi

Udało się też odkryć pochodzenie pomarańczy, ostatecznie lądujących wraz z goździkami w grzańcach galicyjskich. Po długich dyskusjach, głosowaniu, badaniu opinii publicznej, zakończonych szczegółowym sprawozdaniem, ustalono, że, niewątpliwie, krajem ich pochodzenia musi być Holandia. Prawdopodobnie z powodu nadmiaru uśmiechów i niezrozumiałych przypływów radości na twarzach tych smakujących te delikatesowe i iście świąteczne owoce. Żaden głos nie został oddany na tradycyjne kierunki, skąd dotychczas w okresie świątecznym i przedświątecznym wędrowały do Polski te cytrusy. Zaskakujące.

Safari tysiąca i jednej nocy

Wieczorami, które w grudniu, jak wiecie, są wyjątkowo długie, ruszaliśmy na safari. Wyjątkowo niebezpieczne, dzikie, bezlitosne, odkrywające całą naturę krwiożerczego i żądnego łowów drapieżnika, powszechnie zwanego człowiekiem. Przewodnikiem był Tatarzyn lub zwyczajnie i tutejszo krakowski lajkonik. Polowaliśmy grupowo i w pojedynkę. Niestety, żaden krakers nie przeżył. Okrutne widoki. Absolutnie nie planujemy udostępniać tych ujęć, które zwykle się kończyły zjadaniem całej upolowanej ofiary. Bez skrupułów, bez kończyn i głów…

Rzecz jasna, był też inne, nieumorusane okruchami niewinnych krakersów zabawy, spokojne i ciche rozmowy o zwyczajach, panujących na tutejszych ziemiach i wśród tubylców. Innymi słowy był opowieści, legendy, bajki i baśnie. Może nie tysiąca i jednej nocy, ale na pewno co najmniej tysiąca.

Koniec końców

Jeśli też chcesz się dowiedzieć, ot choćby, czym zakończyły się wspomniane negocjacje handlowe, przejechać się błotnistą drogą, sprawdzić możliwości swojego Dustera (również z napędem 4×2, bo trasy są uniwersalne), podzielić się doświadczeniami z innymi Grupowiczami, odpocząć i odkryć coś nowego lub po prostu spojrzeć na zafascynowane i pełne podziwu twarze przychodniów i gapiów, żegnających wzrokiem karawanę Dusterów (z innymi SUV-ami i terenówkami w szeregu), to zapraszamy na zloty, wypady i spoty Go! Duster. Jedyne co proponujemy zabrać na taki wypad, to dobry humor i pozytywne nastawienie.

Możesz uwierzyć, że wspomnienia na pewno będą bezcenne. Za wszystko inne zapewne da się zapłacić kartą.

PS Gwarantujemy, że żadne zwierzę nie ucierpiało podczas Podhalańskich Mikołajek.

Poczuj z nami te klimaty, zabierz się z Go! Duster na Podhale i posmakuj miejscowych „terenowych” przysmaków i błotnisto-górzystych widoków, choćby poprzez Zakurzone Galerie.

Zapraszamy do udziału w naszych wydarzeniach – śledźcie nas na fanpage albo grupie Go! Duster na Facebook.

Zajrzyj również do innych nowości Dacia Dusterciekawostek oraz tematów związanych z tuningiem tego samochodu

A wolnej chwili zapraszamy na drobne zakupy do Go! Shop.

Znalazłeś błąd na stronie – zaznacz go i wciśnij Ctrl+Enter.

Autor:  Go! Duster

Źródło:  www.goduster.pl

Zapisz się
Powiadom o
guest

2 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Krzysztof
Krzysztof
3 lat temu

Mistrz słowa😊

wydarzenia Go! Duster

Na zakupy z GoDuster.pl

Dla oczu, dla ciała, dla przyjemności…

Nie tylko dla Klubowiczów, ale na pewno dla Dusterowiczów. W wolnej chwili, w przerwie między zdobywaniem nowych terenów i pokonywaniem kolejnych kilometrów albo wtedy, gdy po prostu zechcesz.

Zajrzyj do naszego sklepu z gadżetami i pomysłami Go! Shop.

Na pewno znajdziesz coś dla siebie.

Na zakupy z GoDuster.pl

Dla oczu, dla ciała, dla przyjemności…

Nie tylko dla Klubowiczów, ale na pewno dla Dusterowiczów. W wolnej chwili, w przerwie między zdobywaniem nowych terenów i pokonywaniem kolejnych kilometrów albo wtedy, gdy po prostu zechcesz.

Zajrzyj do naszego sklepu z gadżetami i pomysłami Go! Shop.

Na pewno znajdziesz coś dla siebie.

GoDuster.pl medialnie, ale społecznie

GoDuster.pl © 2019-2023

Projektowanie stron: CAKEANDCHERRIES.COM

Go! Duster - serwis miłośników marki Dacia

2
0
Lubisz wyrażać swoją opinię? Pozostaw swój komentarz.x

Zgłoszenie błędu w tekście

Zaznaczony tekst zostanie wysłany do naszych redaktorów: